Odczytując Ewangelię wraz ze Sługą Bożym Biskupem Piotrem



Przyjdź, Duchu Święty, rozlej w sercach naszych miłość


„Apostołów wzywa Chrystus do […] miłości, obiecując im zesłać Ducha Św[iętego], który jest Miłością. Obietnica spełnia się z rana 10-tego dnia po Wniebowstąpieniu Pańskim. W blasku płomiennych języków ognia zstępuje na każdego z Apostołów Duch Św[ięty]; jednocześnie w usposobieniu Apostołów następuje zmiana.
Dotąd po ziemsku patrzyli na Chrystusowe Królestwo – odtąd zrozumieli, że «Królestwo Boże nie jest pokarm i picie, ale sprawiedliwość i pokój, i wesele w Duchu Św[iętym]». Dotąd byli nieśmiali, lękliwi – od chwili przyjścia Ducha Św[iętego] stali się nieustraszeni w głoszeniu Słowa Bożego nie tylko wobec tłumów pospólstwa, ale również wobec uczonych, nawet wobec swych wrogów i surowych sędziów. Z ludzi gwałtownych, gotowych ściągać pioruny z nieba na opornych sobie, stają się łagodnymi łowcami dusz o bezgranicznym poświęceniu. Z ludzi lękających się trudu i cierpienia stają się miłośnikami krzyża, uradowani, że dla imienia Jezusowego mogą cierpieć. Z ludzi ociężałych, którzy nie byli w stanie czuwać z Chrystusem na modlitwie stają się apostołami czynu, pełnymi energii w pracy nad rozkrzewianiem Królestwa Bożego.
Jak się to stało? Duch Św[ięty] tchnął w ich serca miłość ku Bogu i ludziom. A miłość jest jedyną, twórczą potęgą w życiu. Miłość odrywała Apostołów od ziemi, a wiązała z niebem. Miłość zrywała z ich serc twardą skorupę samolubstwa, zazdrości, niechęci, wlewała ciepło współczucia, życzliwości, przyjaźni. Miłość była im pociechą wśród cierpienia. Miłość była w nich iskrą, która nie pozwalała spocząć ani na chwilę, ale nakazywała, śladami Mistrza, niecić w duszach ludzkich ogień miłości Bożej, zapalającej ku duchowemu odnowieniu i poprawie. I dziś ludzką duszę podobne trapią choroby, jakie dolegały Apostołom przed Zesłaniem Ducha Św[iętego]. Chorują dziś dusze na zbytnie przywiązanie do dóbr doczesnych, na samolubstwo zasklepiające ludzi w samych sobie, na lęk przed cierpieniem, na zniechęcenie do życia, na bezwład, który porównać można do śpiączki.
Lekarstwem na te niedomagania będzie jedynie «dawny, a zawsze tak świeży» dla ludzkiego serca pokarm: miłość ku Bogu i ludziom.
Pierwsze w sercu miejsce niech zajmie miłość Boga, jako Najlepszego Ojca, mieszkającego wraz z Synem i Duchem Św[iętym] w każdej duszy, wolnej od grzechu ciężkiego. Dusza czysta może w każdej chwili znaleźć w sobie Pana Boga i z ufnością dziecka wołać do Niego: Ojcze.
Drugie miejsce wyznaczmy dla miłości ludzi, płynącej z czystego źródła miłości Bożej, ogarniającej wszystkich, a nie cofającej się przed żadną ofiarą. Taka miłość bliźniego, zależnie od potrzeb chwili, raz okaże się w szacie współczucia, kiedy indziej przybiera postać uczynności, miłosierdzia, cierpliwości, dobroci, przebaczenia lub całopalnego poświęcenia się dla braci w Chrystusie.
Do miłości Boga i ludzi w Bogu wiedzie nas Kościół św[ięty] jako do ostatecznego celu. Święci strawili całe swe życie, aby z dnia na dzień, nieraz z dużym wysiłkiem i trudem, wzrastać w miłości. Nie dziwmy się temu, wszak na miłości cały zakon Chrystusowy polega, w miłości mieszczą się wszystkie przykazania, miłość stanowi podwalinę, oraz szkołę świętości i doskonałości chrześcijańskiej.
A że najmniejszy nawet odruch miłości zawdzięczamy Duchowi Św[iętemu], więc wołajmy wraz z Kościołem: «Przyjdź, Stwórco, Duchu Św[ięty], nawiedź dusze Twych wiernych…, rozlej w sercach naszych miłość».”

  Sługa Boży Biskup Piotr Gołębiowski

(„Siewca Prawdy” 2(1932) nr 20, s. 2)


Módlmy się słowami pieśni „W Mocy Ducha Świętego”
(napisanej i nagranej przez Ruch Światło-Życie Diecezji Radomskiej) 

sł. Karolina Swend, muz. Otylia Brendel



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz