Ile trzeba mieć w sobie dobroci...
„Była to wiosna 1947 r., zakończenie oktawy Bożego Ciała. Poszłam z Mamą do kościoła pw. Świętej Trójcy w Radomiu, by poświęcić wianuszki z ziół. Okazało się, niestety, że na tej Mszy świętej nie było obrzędu poświęcenia… Kapłan jednak dostrzegł od ołtarza dziewuszynę z wiankami, wysłał ministranta, który zaprowadził mnie do prezbiterium i tam mnie jednej jedynej Kapłan ten poświęcił wianuszki. Pierwszy raz znalazłam się tak blisko ołtarza, więc bardzo to przeżyłam.
Do dziś pamiętam komentarz Mamy, który
powtarzała do końca swego życia, gdy opowiadała o tym wydarzeniu: „Ile trzeba
mieć w sobie dobroci, życzliwości, troski o drugiego, zrozumienia, chęci
wczucia się w sytuację, żeby tak zareagować”. Kapłanowi temu zrobiło się żal
dziecka i nie pozwolił, by zawiedzione, smutne i rozczarowane wracało do domu.
Kapłanem tym był Ks. Piotr
Gołębiowski, ówczesny rektor kościoła pw. Świętej Trójcy w Radomiu.”
Ewa Ways
21 lutego
2016 r.
Zachęcamy Wszystkich, którzy znali,
spotkali się czy widzieli Sługę Bożego o przesłanie swych wspomnień. Każde jest
cenne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz